Przejdź do treści
Strona główna » Blog » Czy w twojej firmie panuje jeszcze owocowe szaleństwo?

Czy w twojej firmie panuje jeszcze owocowe szaleństwo?

Ostatni raz przeżywałam to w 2015 roku, ale pamiętam jak dziś…Emocje zaczynały się już przed 9, a w powietrzu czuć było to napięcie jak przed maratonem… „Owocowe czwartki” (a może wtorki?). Cóż to był za dzień…Zwykle pracownicy spóźniali się kilka minut do pracy. Ale w czwartki?! W czwartki każdy czekał już na swojej pozycji przed czasem. W oczekiwaniu na… bananowy wózek.

Kto się spóźnił, zostawał z jabłkiem. A wiadomo, jabłko nie ma podjazdu do banana. Kto był “sprytny”, ten zaczynał dzień z kilkoma dojrzałymi bananami na biurku. A gdy bananowy wózek ukończył przejazd i emocje opadły, każdy spokojnie wracał do pracy.

Potem, w ciągu dnia, każdy mógł poznać bananowego zwycięzcę po jego biurku. Żółte podłużne zdobycze leżały tam niczym trofea. Po kilku dniach zmieniały barwę na brązową, bo ile bananów można w siebie wcisnąć? Czy lądowały w koszu? Być może.

Ale to wcale nie zniechęcało bananowych wojowników. Tydzień później znów stali na czatach.

czy banany jeszcze kogoś kręcą?

To było 10 lat temu. Od tamtej pory nie było mi dane obserwować bananowego wyścigu w żadnej innej firmie…Więc bardzo mnie ciekawi: czy to nadal taki szał? Czy ktoś jeszcze rzuca się na banany? A może teraz to mango? Truskawki? Czereśnie?

Ta historia wydarzyła się naprawdę, a właściwie wydarzała się każdego tygodnia. Przecież każdy z nas, pracując w tym korpo, spokojnie mógł sobie pozwolić na banana. A nawet na całą kiść bananów. A jednak wtedy był szał. Ale to było 10 lat temu. Ne wiem czy owocowe czwartki jeszcze są tak ekscytujące.

Wiem za to, że wiele firm wydawało (a niektóre nadal wydają) masę kasy na owoce, na które każdy pracownik może sobie pozwolić, a które potem często lądują w śmietniku. To nie jest benefit, który wnosi jakąkolwiek wartość. Fajnie mieć banana na biurku, ale czy dziś to jeszcze kogokolwiek przyciąga do pracy? Nie sądze. Dziś już większość ekspertów od HR, wie że to przepalanie kasy.

Bo pracowników nie kręcą już darmowe banany. Liczą na coś, co faktycznie może wnieść jakąś wartość w ich życie. A kluczową wartością jest poczucie bezpieczeństwa finansowego. To dzięki niemu pracownik potrafi w pracy skupić się na pracy. Gdy nie musi stresować się ratą kredytu albo tym, że naprawa samochodu zrujnuje jego budżet i będzie musiał wziąć wysokoprocentową pożyczkę.

owocowe czwartki nie podnoszą produktywności. spokój – tak.

Bo niestety to rzeczywistość wielu pracowników. Pomimo dobrych zarobków nie potrafią zarządzać budżetem. To często nie ich wina, nikt przecież nie uczy tego w szkole. Ale nauczyć mogą się tego w pracy. Edukacja finansowa i wellbeing finansowy to pojęcia, które pojęcia, które stają się coraz bardziej znaczące w świecie HR. Bo wiemy już, że owoce nie za bardzo są wstanie podnieść produktywność pracownika. Ale spokój ducha pracownika przyczynia się właśnie do lepszej produktywności.

Wellbeing finansowy staje się jednym z kluczowych elementów strategii HR. Firmy zaczynają rozumieć, że darmowy owoc nie podniesie zaangażowania, ale świadomość, że pracownik panuje nad własnym budżetem, już tak. Na szkoleniach z finansów osobistych pracownicy uczą się, jak zadbać o stabilność nie tylko tu i teraz, ale też o swoją przyszłość. Jak odkładać na emeryturę, jak zbudować poduszkę bezpieczeństwa, w co inwestować nawet małe kwoty, aby mieć poczucie kontroli nad własnym życiem.

Dowiadują się też, jak unikać pułapek kredytowych, jak planować wydatki, żeby nie żyć „od pierwszego do pierwszego”. To wiedza, której nie daje szkoła, a która w praktyce wpływa na codzienny komfort psychiczny i zawodową efektywność. To chyba brzmi lepiej niż owocowe czwartki.

Bo człowiek, który nie musi martwić się, że jeden nieprzewidziany wydatek wywróci mu życie do góry nogami, pracuje lepiej, spokojniej i efektywniej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *